niedziela, 7 lutego 2016

Wizerunek

Czas jakoś mnie ostatnio goni i nie mam kiedy spokojnie usiąść przed laptopem. Tyle się dzieje, tyle umyka.

Często wychodzę z domu, spotykam się ze znajomymi, bywam na kulturalnych imprezach w mieście. Takie są uroki życia singla z odzysku. Takie są uroki życia matki, której syn ma dwa domy, a więc nie zawsze jest przy matce. Tęskni się, ale i czerpie z tego pewne korzyści, bo chyba lepsze to niż użalanie się w kącie nad swoim losem. Zresztą, gdy syn jest ze mną, wcale nie jestem mniej zajęta, a wręcz przeciwnie.

W miniony piątek byłam na imprezie organizowanej przez stowarzyszenie zajmujące się tradycyjną i ludową muzyką. Były to tzw. Ostatki. 

Impreza miała bardzo kameralny charakter, przybyło niewiele osób. Mnie nie udało się namówić nikogo ze znajomych, ale uznałam, że w domu zawsze zdążę się nasiedzieć i udałam się do uroczej knajpki w pojedynkę.

Trema zjadała mnie okrutnie, gdyż nie spotkałam nikogo z bliższych znajomych. Wahałam się, czy już wyjść, czy jeszcze poczekać - i opłaciło się, bo zauważyłam pewnego pana, który bywa często w naszej bibliotece. Miałam z kim pogawędzić i poczułam się znacznie pewniej. Potem nadarzyła się okazja do tańca w parach i w grupie.

Patrzyłam z zachwytem i zazdrością na niektórych tancerzy wywijających oberki i poleczki. Mnie uszkodzony zmysł równowagi nie pozwala cieszyć się tańcem tak, jakby chciała - a chęci mam ogromne. Boli mnie to i krępuje, bo przecież od kobiety oczekuje się gracji. Nauczyłam się jednak pewnego dystansu i otwartości - mówię partnerom wprost, jaki mam problem i proszę o "łagodne traktowanie". Tak więc w kącie nie siedziałam

...A dziś z rana polemika z koleżanką. Dzwoni Zosia (imię zmieniam) i oznajmia: widziałam cię na zdjęciach w lokalnej prasie. Nie wstydziłaś się z takimi starymi dziadkami tańczyć? Dobrze, że się z tobą nie wybrałam". Wyraziłam zdziwienie ; towarzystwo było w różnym wieku i bawiliśmy się wszyscy razem. "Wiesz, ja jestem osobą publiczną i dbam o swój wizerunek. Nie chciałabym, żeby mnie ktoś tak zobaczył".

Zosię lubię, jest dobrą kobietą, ale ta jej wypowiedź zniesmaczyła mnie.

Wizerunek? Kojarzy mi się to z czymś sztucznym, wykreowanym i nieautentycznym. Zalatuje wstrętnym snobizmem. Znacznie bardziej cenię opinię, na którą zapracowujemy sobie robiąc po prostu swoje, mimochodem.

Cenię ludzi, którzy nie boją się pobrudzić sobie rąk i nie wstydzą się publicznie pomóc wstać przewróconemu na schodach pijakowi. Nie jest mi bliskie trzęsienie się nad swoim - pożal się Boże - wizerunkiem. Guzik mnie obchodzi, co kto o mnie pomyśli, jeżeli postępuję zgodnie z własnymi wartościami, jestem, lub przynajmniej staram się być porządnym, uczciwym i nie najgorszym człowiekiem.

Aż mnie jęzor świerzbiał, żeby się z Zośką nieco pokłócić, ale dałam spokój. Jeszcze będzie okazja.

4 komentarze:

  1. Nietolerancja jak się okazuje ma rożne oblicza :) Super Marto, że po prostu żyjesz i spotykasz się z ludźmi. Bycie samemu nie oznacza wyboru samotności. Trzymam kciuki za ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agpelo, nic dodać,nic ująć. Za kciuki i życzliwość jestem wdzięczna.

      Usuń
  2. No widzisz, życie singla nie musi kojarzyć się z samotnością.
    Twoja znajoma to zwykła nietolerancyjna osoba, której przeszkadzają ludzie inni niż ona sobie wyobraża.
    A wizerunek? Cóż, trzeba sobie na niego zapracować.
    Serdecznie pozdrawiam.
    P.S. Zajmij się prawą stroną swojego bloga, po prostu włącz brakujące rubryki. To tylko minuta roboty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie. Jak się robi swoje i robi się to dobrze, będąc przy tym dobrym człowiekiem, to wizerunek przychodzi sam. Sama nie uważam się za ósmy cud świata, ale przekonałam się, że wiele osób mnie ceni i szanuje, i zaskakująco dobrze o mnie myśli. Aż się nieraz dziwię, czym sobie zasłużyłam.

      Usuń