Filozoficznie przy herbacie
Wzięłam wolne dzisiaj, bo zapowiedziano w bloku jakichś gości z administracji. Uznałam, że nie ma sensu iść do pracy na pół dnia.
I jak zwykle na urlopie, dobrze mi. Wchłaniam światło dnia, upajam się bielą śniegu za oknem. Wyciszam się przy herbacie.
Myślę o... miłości.
Bez miłości życie nie jest wiele warte, ale my przywykliśmy ją traktować jako coś niezwykłego, wzniosłego, mało dostępnego.
Chyba dopiero teraz rozumiem czyjeś słowa, że miłość po prostu jest. Że to niewyczerpane źródło, z którego wystarczy dla wszystkich. Że nie znajdzie jej u innych ktoś, kto jest pusty w środku.
Często pojmujemy miłość jednoznacznie, seksualnie: kobieta-mężczyzna [itd.:)]. A można przecież kochać życie, świat, zwierzęta, dzieci, wielu ludzi.
Tzw. związek nie zawsze ma wiele wspólnego z miłością. W związek często uciekamy przed sobą, przed pustką w nas.
Ilekroć sobie o tym przypomnę, zwrócę się do siebie - pustka znika i znika ból samotności, który bynajmniej nie jest mi obcy.
Martuś dziękuję, że zaprosiłaś mnie do swojego nowego zakątka internetowego. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKiedyś z historii literatury pisałam pracę semestralną: "Miłość w literaturze staropolskiej" i ujęłam tylko teksty mówiące o miłości między ludźmi. Dostałam +4, bo nie ujęłam miłości do Boga.Niestety, nie przyszło mi to do głowy.
OdpowiedzUsuńNie będę się wypowiadać na temat miłości, ale warto jest mieć kogoś, na kim można się wesprzeć. Moja mama gdy została wdową i już nigdy nie wyszła za mąż, mówiła, że dobrze jest się schronić nawet za najcieńszym drzewkiem. Tylko że miała rodzinę, która była jej schronieniem.
Cieplutko pozdrawiam i życzę, abyś dokończyła swego bloga po prawej stronie.
Znam osoby znajdujące autentyczne oparcie w Bogu. Choć sama nie jestem tak mocnej wiary, bardzo to szanuję. Znam też sporo kobiet, które w pogoni za miłością chwytały się jej namiastek, wdawały się w fatalne znajomości. To już może lepiej polegać na sobie i - jak to mi napisała koleżanka - samej być dobrą dla siebie.
UsuńZdarza mi się czuć samotnie w obecnej mojej sytuacji, ale gdy zatroszczę się o siebie, zawsze mi to pomaga.
Na szczęście oparcie może dać nie tylko życiowy partner. Wiele doznałam go od rodzeństwa i mamy, a także od innych osób - nieraz zupełnie niespodziewanie.
Co jakiś czas zaglądam do Ciebie i patrzę, czy już uzupełniłaś to, co Ci brakuje. Chyba straciłaś zapał do blogowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam sobotnio.
Aniu, jakaś niezorganizowana jestem i niepozbierana. Trudno mi jakoś spokojnie usiąść nad blogiem i nad książką. Co rusz obiecuję sobie poprawę.
UsuńBuzi!