piątek, 15 stycznia 2016

Filozoficznie przy herbacie

Wzięłam wolne dzisiaj, bo zapowiedziano w bloku jakichś gości z administracji. Uznałam, że nie ma sensu iść do pracy na pół dnia.

I jak zwykle na urlopie, dobrze mi. Wchłaniam światło dnia, upajam się bielą śniegu za oknem. Wyciszam się przy herbacie.

Myślę o... miłości.

Bez miłości życie nie jest wiele warte, ale my przywykliśmy ją traktować jako coś niezwykłego, wzniosłego, mało dostępnego.

Chyba dopiero teraz rozumiem czyjeś słowa, że miłość po prostu jest. Że to niewyczerpane źródło, z którego wystarczy dla wszystkich. Że nie znajdzie jej u innych ktoś, kto jest pusty w środku.

Często pojmujemy miłość jednoznacznie, seksualnie: kobieta-mężczyzna [itd.:)]. A można przecież kochać życie, świat, zwierzęta, dzieci, wielu ludzi.

Tzw. związek nie zawsze ma wiele wspólnego z miłością. W związek często uciekamy przed sobą, przed pustką w nas.

Ilekroć sobie o tym przypomnę, zwrócę się do siebie - pustka znika i znika ból samotności, który bynajmniej nie jest mi obcy.

środa, 13 stycznia 2016

Futbolowo - synowe rozterki

Mój syn już w zeszłym roku szkolnym prosił mnie o wypisanie z treningów piłki nożnej. Uczęszczał na nie, gdyż zauważyłam, że lubi biegać za "okrągłym przedmiotem", chętnie chwali się przede mną swoimi futbolowymi umiejętnościami, i uznałam, że dziecku dobrze zrobi taka zorganizowana rozrywka. Nie jestem jednak zwolenniczką terroru dodatkowych zajęć, więc mam dylemat w związku z jego ponowioną prośbą o rezygnację z treningów.

Chciałabym nauczyć syna, że nie należy łatwo się poddawać i wycofywać się po pierwszych trudnościach. Skoro jednak sytuacja się powtarza...

Obiecałam małemu, że sprawę przemyślę i porozmawiam z trenerem. Tak też postąpiłam. Uradziliśmy z prowadzącym zajęcia, że zrobimy synowi miesięczną przerwę - oczywiście tego miesiąca nie będę musiała opłacać - co mnie "dziwnie" nie martwi - a potem się zobaczy.

Według trenera moje dziecko nie ma predyspozycji do gry w piłkę, ale zgodziliśmy się co do tego, że trochę ruchu zawsze się przyda. Nic jednak na siłę. W końcu swojej pasji i miejsca w życiu szuka błądząc niejeden dorosły, więc jak tu się dziwić dziecku.

Trochę o blogu i sobie.

Dlaczego taki tytuł nadałam blogowi, to chyba jasne - bo takie jest życie. Mieni się tysiącem kolorów i odcieni. Czasem bywa też szare albo i czarne, ale zawsze jest fascynujące. Lubię na to swoje bytowanie spojrzeć z dystansem, z boku - tę perspektywę daje mi blog, a dawniej - pamiętnik pisany w zeszycie (do dziś zresztą całkowicie nie zarzucony). Lubię utrwalać chwile i emocje, są dla mnie pamiątką, dają wgląd w siebie.

P.S. Tytuł jest fragmentem piosenki Anity Lipnickiej: "Zamigotał świat"

***

Wiecie, tak piszę sobie i piszę - i uświadamiam sobie, ile przyjemności daje mi to zajęcie, jak bardzo relaksuje i jaki głód tej czynności odczuwałam :)

Pierwsze koty za płoty czyli wstęp

Witam serdecznie.

Niełatwe bywają powroty. Po niemal dziesięciu latach blogowania musialam porzucić swoje stare miejsce. Zapiski  dostały się przed niepowołane oczy i wykorzystano je przeciwko mnie. Nie ukrywałam ich zresztą przed osobą, która poważnie mojego zaufania nadużyła. Był to człowiek w założeniu najbliższy, okazał się jednak największym wrogiem. Dziś już nie jesteśmy razem.

Aż chciałoby się powiedzieć: nowe życie - nowy blog. Niestety, blog założyć jest łatwiej niż zbudować i ustabilizowć codzienność. Ufam jednak, że jestem na dobrej drodze.

Powraca się niełatwo - powtarzam. Stary blog był oswojony, bardzo się do niego przywiązałam, był takim moim azylem i "półświatkiem", jak to zabawnie określiła blogowa koleżanka. Brakuje mi tego uczucia zadomowienia, tej przytulności, zdaję sobie jednak sprawę, że to kwestia czasu.

Będzie mi bardzo miło gościć starych i nowych Czytelników.