Wybitnie leniwa niedziela. Gary w zlewie czekają na zmiłowanie, na obiad były frytki, a mój syn pół dnia paradował w piżamie. Nie lubię takiego rozmamłania, ale dziś pozwoliłam sobie na nie z całą premedytacją. Od jutra znowu trzeba się dyscyplinować i godzić ze sobą całe to sprzątanie gotowanie, zapędzanie do lekcji, że o pracy zawodowej już nie wspomnę. A jeszcze przecież i chóru się zachciało i jakieś "kijowe" spacery się marzą.
Syn teraz grasuje po podwórku z kolegą, a ja mam chwilę spokoju.
Piszę przy stole, a stół stoi przy oknie, więc wyglądam sobie na świat.
Zmierzcha się już. Z komina pobliskiego przedszkola wesoło wydobywa się dym (choć dym to według ekologów nic wesołego). Wiaterek chwieje podblokowym świerkiem, którego czubek zagląda na moje trzecie piętro.
W minionym tygodniu odbyła się wywiadówka w szkole syna. Jestem dosyć po niej zadowolona. Misiek (tak go nazywałam na starym blogu) uczy się nieźle, choć jego ocenom daleko do "monotonii" - pełen przekrój! Z muzyki ma "jedną gołą pałę", za to z angielskiego błyszczy: same piątki.
Wyznał mi, że muzyka sprawia mu wiele trudności. Muszę sama podszkolić się z tego przedmiotu, żeby wyjaśnić mu tajniki nut, półnut, jakichś rytmów i taktów, które i dla mnie są czarną magią. Nie uczono mnie muzyki za szkolnych lat, edukacja ograniczała się do nauki piosenek na pamięć. Żałuję zresztą, bo czytanie nut bardzo przydałoby mi się w chórze.
Z polskiego pani ma synowi do zarzucenia zbyt ubogie słownictwo w wypracowaniach, za to z matematyką radzi sobie zupełnie dobrze. Zachowanie też się poprawio w stosunku do zeszłego roku. Jest więc nieźle.
Na szczęście moje dzieci nie uczyły się nut, lecz gry na flecie. Pamiętam, jak syn męczył się w domu, aby nauczyć się grać "Były sobie świnki trzy" i mu nie wychodziło. Wtedy ja wkroczyłam do akcji, migiem się nauczyłam i pokazałam synowi. Po kilku latach syn nauczył siostrę, a potem swoją córkę. Wszyscy grają na flecie do tej pory. Na dodatek córka sama nauczyła się grać na keyboardzie, który jej kupiliśmy.
OdpowiedzUsuńCo do wzbogacenia słownictwa syna, to musi dużo czytać. Nawet możesz mu zadawać proste ćwiczenia z układaniem opowiadania czy opisu, wykorzystując stosowne rzeczowniki, przymiotniki i czasowniki, które mu podsuniesz.
Moja niedziela upłynęła tak samo jak Twoja, żadnych rewelacji.
Spokojnego tygodnia.
Ja coś tam wybrzdąkam na klawiszach jednym palcem ze słuchu. Próbowałam kiedyś sama nauczyć się grać na gitarze, ale nie przebrnęłam przez zagadnienia związane z rytmem. Po prostu nie rozumiałam, co czytam w samouczku.
OdpowiedzUsuń