wtorek, 22 listopada 2016

Dobrze

Mały sukces dzisiaj świętuję.
Mój synek po rozwodzie wybrał ojca (no, cóż, są ogromnie zżyci, bo gdy ja chodziłąm do pracy, on niańczył). Uszanowałam to, nie chciałam forsować niczego siłą, by nie ranić dziecka. Długo syn pozował na tatusiowego sojusznika, co to mamę ma w nosie. Ostatnio jednak tatuńcio sporo przebywa poza domem, w związku z czym syn spędza ten czas u mnie. I dziś, choć tata wrócił, mały z własnej nieprzymuszonej woli oświadczył, że chce zostać na noc u mnie..
Fajnie sobie żyjemy, spokojnym uładzonym rytmem. Dobrze mieć go obok, na bieżąco orientować się w jego sprawach i móc wszystkiego dopilnować. Dobrze mieć świadomość, że jest za ścianą swojego pokoju. I w każdej chwili móc przytulić policzek do jego policzka.
Dobrze też mieć taką sąsiadkę jak pewna moja koleżanka z tej samej klatki schodowej. Poznałyśmy się w pewien letni dzień na miejskiej imprezie. Wcześniej wymieniałyśmy tylko "dzień dobry" mijając się pod blokiem czy na schodach. Okazała się dobrym przyjacielem i kompanem. Zapraszamy się od czasu do czasu na kawki i herbatki. Niedawno z własnej inicjatywy zaproponowała mi wsparcie w pewnej ważnej sprawie. Jak dobrze mieć obok takich ludzi! Właśnie do niej wybieram się dziś wieczorem na pogaduszki.
I dobrze mi tak siedzieć sobie w kuchni przy herbacie z laptopem, cieszyć się tym uporządkowanym dniem, czasem, którego dziś jakoś tak sporo, dobrą książką - dziś czytam "Przepis na (cholernie) szczęśliwe życie" siostry Małgorzaty Chmielewskiej. Siostra Małgorzata to kobieta z charakterem, o wyrazistych poglądach i szlachetnym sercu. Potwierdza swoim przykładem, że szczęśliwe życie to wyjście do innych, niezamykanie się w swojej skorupie. Choć jest zakonnicą, a więc osobą "samotną", jej życie jest pełne miłości i życzliwych jej ludzi. Szalenie interesująca i budująca lektura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz