sobota, 13 lutego 2016

Sobotnie radości

Miałam najpierw zająć się prozą życia, uładzić mieszkanie, które nieco przez tydzień zapuściłam, nadrobić różne zaległości. Jednak najpierw obiad, po obiedzie zielona herbata, coby przytulniej było - i podkusił mnie blog.

Przeżywam teraz taką dobrą chwilę spokoju i zadowolenia. Miło spędziłam przedpołudnie z koleżanką, najpierw na Rynku, gdzie Miejski Dom Kultury urządzał walentykowy happening, a potem w pewnej uroczej kawiarni prowadzonej przez stowarzyszenie na rzecz osób niepełnosprawnych intelektualnie.

Kawiarenka jest szalenie przytulna, jak to się mówi, z klimatem. Ceny w niej są przystępne, a asortyment, choć niezbyt szeroki, naprawdę wart wydania paru groszy. To właśnie w tej kawiarence balowałam w Ostatki. Można w niej też podziwiać rękodzieła podopiecznych stowarzyszenia - naprawdę cuda! Kiedyś sobie coś u nich kupię, a dziś poprzestałam na kawie i ciastku.

Z happenigu przyniosłam różyczkę z bibuły i z tą różyczką spotkała mnie sąsiadka, gdy wracałam do domu -  pani, na oko, po sześćdziesiątce. Nawiązała nam się sympatyczna pogawędka na temat prac ręcznych. Okazało się, że sąsiadka też "się w to bawi". Pokazała mi kilka swoich artystycznych dokonań, którymi byłam zachwycona.

I kolejny raz potwierdzam, że życie singla może być satysfakcjonujące. Mam dla siebie sporo czasu i tylko ode mnie zależy, co z nim zrobię. Mam motywację, żeby bardziej otwierać się na ludzi, śmielej i częściej nawiązywać kontakty, szukać tego, co inspiruje, zaciekawia i cieszy. Dobrze powiedział ksiądz Twardowski, że gdy Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno.

A żeby nie było, że koloryzuję - przyznaję się do wczorajszego przepłakanego wieczoru. Ale to działo się wczoraj...

5 komentarzy:

  1. Czasami tęsknię za samotnością ,a czasami jej się boję...ale podziwiam ludzi ,którzy sobie umieją z nią radzić/Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kosztowało mnie to trochę czasu i łez, ale tego nie trzeba się bać. Uciekamy przed bólem, zamiast po prostu go przeżyć i uwierzyć, że minie. Bardzo prawdziwe jest powiedzenie, że co nas nie zabije, to wzmocni. Ostatnie 3 lata były najtrudniejsze, ale i najbardziej wartościowe w moim życiu.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. P.S. W dotychczasowym życiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz i po co wylewać łzy, które na nic się nie zdadzą.
    P.S. Czy to tę kawiarnię pokazywano w telewizji, czy też w innym mieście?

    OdpowiedzUsuń
  5. W pewnej lokalnej gazecie, Aniu. A co do łez, to uważam, że w żadnej sprawie przesada nie jest wskazana, ale "duszenie" w sobie smutku też nie jest dobre. Czasami trzeba się uczciwie wypłakać, a potem "wytrąbić" nos i do przodu :)

    OdpowiedzUsuń