Jak baba z babą zerwała
Melodramatycznie zerwałam dziś z koleżanką - tą od wizerunku.
Już od dłuższego czasu narastała we mnie decyzja, żeby dać sobie spokój z kawkami, odwiedzinami i pogawędkami przez telefon. Wylazł z Zośki kawał snoba i nietolerancyjnej osoby.
Pomijam, że męża chyba Zośka nie znajdzie nigdy, bo niezwykle ciężko sprostać jej wymaganiom. Wprawdzie złapać męża to niekoniecznie jest szczyt szczęścia, a zbytnie obniżanie wymagań też dobre nie jest. Mam jednak dość innych przykładów na to, że Zosia gardzi "niższymi sferami" i z byle kim się nie zadaje.
Spór o kwestie wizerunkowe nie był pierwszym naszym sporem. Jakiś czas temu miałam okazję poznać kolegę, który jeździ na wózku inwalidzkim. Zostałam zaproszona do kina w dniu moich urodzin. Kolega miał cichą nadzieję na coś więcej między nami, ale postawiłam sprawę uczciwie, choć delikatnie. Wyjaśniłam, że nie o wózek chodzi, po prostu ani z urody, ani z osobowości nie jest w tzw. moim typie. Ale ponieważ jest miłym, ciepłym człowiekiem, nie mam nic przeciwko wybraniu się razem na kawę czy do kina. Kolega jednak nie miał jakoś ochoty na kontynuowanie znajomości na koleżeńskiej stopie. Trudno.
Co na tę moją znajomość Zosieńka? "Wiesz, może jestem wredna, ale ja bym nie mogła być z facetem na wózku albo jakimś chorym. Nie mam ochoty być pielęgniarką i niańką"
O, żeż ty...! Rozumiem, można obawiać się pewnych utrudnień w związku z niepełnosprawnym - sama coś o tym wiem - ale tak kategoryczna, pozbawiona empatii wypowiedź po prostu mnie zniesmaczyła.
Tym razem Zofija czepiła się mnie i to był gwóźdź do naszej koleżeńskiej trumny.
Otóż niedosłyszę. Czasami muszę poprosić o powtórzenie wypowiedzi albo nachylić się do rozmówcy. Zośka, skądinąd słusznie, zasugerowała mi starania o aparat słuchowy. "No, bo wiesz, to głupio wygląda, jak się tak nachylasz do ludzi".Wściekłam się, oznajmiłam, że jeżeli psuję jej wizerunek, nie musi się ze mną zadawać. Wygarnęłam, że jest nietolerancyjna, nie umie się zatrzymać i pochylić nad drugim człowiekiem, a na koniec dodałam, że skoro stale jej coś we mne przeszkadza, to trzeba się poważnie zastanowić nad zaprzestaniem naszych spotkań. W odpowiedzi koleżanka zaproponowała, abyśmy przynajmiej przez jakiś czas wstrzymały nasze kontakty. "Słusznie" - odparłam - "jestem za".
Cóż, czasem trzeba zamknąć za sobą jakieś drzwi i pożegnać niektóre osoby. Choć przyznam, że pierwszy raz w życiu doświadczam takiej sytuacji z inną kobietą i bardzo mi to przypomina przepychanki dzieciaków z podstawówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz